Dzień III – Przylot do Iquitos
Dzisiejszy dzień zaczęliśmy Mszą Świętą w Limie w języku polskim i hiszpańskim. Pan Bóg miał nam wiele do przekazania, ale szczególnie dotknęły naszych serc słowa „Także innym miastom muszę głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym, bo po to zostałem posłany.”
Kolejnym punktem było śniadanie. Szczególnie urzekły nas świeże owoce, takie jak papaja, pomarańcza i grandija (w Polsce nazywa się męczennica języczkowata🤣), którą próbowaliśmy pierwszy raz (jest przepyszna).
Potem wyruszyliśmy na lotnisko. Czekając na samolot odwiedziliśmy peruwiańskiego McDonalda. Jeśli mamy być szczerzy, jedyną ciekawą rzeczą była tam Inka Cola (lokalna Coca-cola). W smaku przypomina naszą polską oranżadę Helenę.
Kolejnym punktem był już lot do Iquitos, gdzie przywitało nas piękna słoneczna pogoda i palmy. Z lotniska odebrał nas nasz Polski misjonarz ks. Marek. Przejechaliśmy motocarami do parafii Santa Clara. Motorcary są głównym środkiem transportu w Iquitos. Śpimy na terenie parafii w dawnym domu zakonnym na terenie parafi w której posługuje ksiądz Marek.
Popołudnie spędziliśmy na zwiedzaniu okolicznego terenu i zakwaterowaniu. Poznaliśmy też pracownie edukacyjne na terenie kościoła Santa Clara takie jak: informatyczna, fryzjerska, krawiecka, mechaniczna, piekarskiej. Wieczorem wybraliśmy się do centrum Iquitos, spotkaliśmy miejscowego biskupa, odwiedziliśmy gdzie zjedliśmy pyszną kolację. Dzisiaj w manu były m.in.nagetsy z krokodyla, peruwiańska dziczyzna (raczej nie była to sarenka, ani dzik) i kompot z camo-camo i wiele innych pyszności. Konkurs kulinarny wygrał kompot camo-camo z lodem. Po szybkich zakupach wróciliśmy bezpiecznie na teren parafii.