Dzień XXII – W sercu Tahuantinsuyo
Dzisiejszy dzień zaczęliśmy od spotkania z naszym Panem w kościele katedralnym. Sama budowla jest niesamowicie piękna, znajduje się w niej wiele obrazów, a sam gmach jest naprawdę duży. Niestety nie mogliśmy robić zdjęć.
Jednak w sercach ludzi wciąż obecny jest Jan Paweł II, który odwiedził ich kraj w 1986 roku. Naszym następnym punktem była wycieczka, podczas której odwiedziliśmy ważne miejsca upamiętniające cywilizację Inków w Cuzco.
Pierwsze z nich to Saqsaywaman, gdzie oglądaliśmy pozostałości inkaskiej świątyni. Nawet jest tam kamień przypominający kształtem mapę Polski.
Następnie odwiedziliśmy Q’enqo, gdzie przewodnik oprowadzał nas po grobie Inki Pachacuteca. Przedstawił nam poglądowe zdjęcia, jak mogły wyglądać ówczesne rytuały. Kolejnym punktem naszej trasy było Puka Pukara, czyli miejsce odpoczynku, w którym zatrzymywał się Inka. W trakcie zwiedzania oprowadzono nas również po Tambomachay, gdzie najciekawsze było źródło wodne. Podobno jeśli ktoś się w nim wykąpie, będzie zawsze młody, a para, która napije się z niego wody, będzie miała trojaczki.
Pojechaliśmy także do jednej z fabryk produkujących rzeczy z alpak. Usłyszeliśmy tam, jak produkują poszczególne nici oraz jak odróżniać ubrania z alpaki od ich syntetycznych podróbek. Jest to dość przydatne, zwłaszcza gdy co krok ktoś sprzedaje „oryginalne” produkty za grosze. Najprostsza różnica jest taka, że ubrania z prawdziwej alpaki są chłodne w dotyku.
Na koniec podziwialiśmy pierwszy kościół zbudowany w Cuzco. Został wybudowany przez kolonistów dla zakonu Dominikanów na fundamentach świątyni Inków. Była ona najważniejsza ze wszystkich dla Cesarstwa Inkaskiego, a co jest dość zabawne, również powstała na pozostałościach miejsca kultu starszej cywilizacji.
Po południu udaliśmy się na rynek, gdzie kupiliśmy pamiątki. Jest on naprawdę duży i można tam kupić proste pamiątki, takie jak magnesy, lokalną czekoladę, kawę, kończąc na biżuterii, ubraniach, lokalnych produktach i dużej strefie gastronomicznej.
Potrzebowaliśmy chwili odpoczynku, ponieważ choroba wysokościowa dość mocno dawała o sobie znać. Wieczorem wyruszyliśmy na zakupy do innej niż poprzednio fabryki produktów z alpak.
Po dniu pełnym wrażeń poszliśmy do pobliskiej restauracji, gdzie mogliśmy spróbować tutejszego przysmaku, a mianowicie świnki morskiej. Trzeba przyznać, że było to ciekawe, smaczne, ale dla niektórych nieprzyjemne doświadczenie. Na tym zakończyliśmy dzień pełen wrażeń, dużych kamiennych budowli i alpak w różnym wydaniu.